sobota, 20 stycznia 2018

W ramach włóczkoterapii

Robienie na drutach ma tę zaletę, że można się nimi zajmować dosłownie wszędzie. Kiedy tworzymy w samotności, automatycznie wchodzimy w stan sprzyjający refleksji i rozmyślaniu. Możemy poddawać się medytacji na temat tego, co jest najbliższe naszemu sercu. To doskonały sposób na poznawanie samego siebie. 
Nie wierzysz? Przeczytaj: KLIK
"Robótki ręczne poprawiają samopoczucie"
Bardzo ciekawy artykuł. Gorąco polecam. Po jego lekturze z jeszcze większą ochotą sięgam po druty lub szydełko. Budujący dla mnie jest wątek dotyczący ludzi z demencją starczą i z Alzheimerem. Od ponad 10 lat opiekuję, się mamą, którą dopadła ta straszna dolegliwość. Zauważyłam, że mama bardzo lubi kontakt z włóczką. Chętnie przewija motki w kłębuszki albo z uwagą i troską odwija mi kawałki niteczek, kiedy w Jej towarzystwie coś dziergam lub szydełkuję.
Ponieważ coraz trudniej jest Mamę czymkolwiek zainteresować chwile z włóczką bardzo sobie cenię.
Sweterek, który dziś zaprezentuję dziergałam już po lekturze rekomendowanego wyżej artykułu oczywiście w asyście mojej Mamy.


Sweterek robiłam według wzoru Irish Sea by Drops Design (!68-17) Dzierga się go w jednym kawałku od dołu do góry. Na druty 3,5 mm nabrałam 92 oczka. Potem lekko modelowałam w talii. Wzór jest bardzo czytelnie opisany więc nie musiałam nic "główkować". Po prostu relaks w 100 %.
Zobacz wzór: Sweter w paski 
Mój sweterek jest jednokolorowy więc miałam jeszcze bardziej uproszczoną sprawę :-) 
Pierwsza przymiarka: 


Już wtedy wiedziałam, że to jest to !!!
A tu rączki mojej Mamusi z kłębuszkiem :-)



A tak to wszystko się zaczęło :-)


Nie wiem, co to za niteczka. Trochę czasu minęło jak była przewijana z motków i gdzieś zagubiłam banderolki. Struktura nitki przypomina buklę. Ale to dość cienka włóczka :-)

Na koniec cytat z wspomnianego artykułu:

"Kiedy zaczynamy tkać, niepokój i lęk znikają. Bez potrzeby używania farmaceutyków, zajęcie to natychmiastowo uwalnia nasz mózg od przytłaczającego stresu".

10 komentarzy:

  1. Fantastyczny sweterek i radość pewnie ogromna , że zrobiło się go samemu :)

    Gdybyś miała ochotę to serdecznie zapraszam Cię na bloga swojej Przyjaciółki , która również jak i Ty chwyta piękne obrazy w swój obiektyw i pisze posty płynące prosto z serca dla drugiego człowieka .

    ---> odnowionaja.blogspot.com

    Pozdrawiam bardzo serdecznie Sylwia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. Z przyjemnością odwiedzę blog Twojej przyjaciółki. Miłego dnia Sylwio :-)

      Usuń
  2. Śliczny sweterek! Ma piękny kolor i fason :) Bardzo wzruszył mnie Twój wpis o włóczce i Mamie... Życzę Wam zdrowia, bo jest najważniejsze :)
    Wszystkiego najlepszego!!!!
    Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Asiu. Serdecznie pozdrawiam i życzę wszystkiego najlepszego.

      Usuń
  3. Na pewno w tym coś ,miałam taką ciocię z tą choroba,była druciarką i zostało jej w głowie robienie skarpet,to jej się dostarczało rozmaitych włóczek i prutych i nowych,o dziwo każda ze skarpet była równa,była obdzielona cała rodzina bliższa i dalsza,ciocia była bardzo spokojna jak dziergała skarpety.Sukienka rewelacyjna,cacko,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że podoba Ci się moja robótka. Zyczę Ci dużo zdrowia :-)

      Usuń
  4. cudo! zazdraszczam zdolności obsługi drutów - mnie przerosły i zostałam przy szydełku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję kochana Lalko. Kochają mnie zarówno druty jak i szydełko :-)

      Usuń
    2. nie da się ukryć, że one Cię kochają, a Ty kochasz je i potrafisz z ich użyciem wyczarować cudeńka! :)

      Usuń
  5. Śliczny sweterek. Doskonale wykonany.Dobrze, że mama ma tak troskliwą córkę. Ta choroba ma znacznie lżejszy przebieg jeśli chory ma stałą opiekę. Nie lubi ona samotności. Wiem o tym gdyż przez 7 lat opiekowałam się mamą chora na tę okrutną chorobę. W ostatnim stadium choroby mama przez 6 lat była osobą leżącą niemal zupełnie bez kontaktu. We wcześniejszym stadium choroby też mamę zajmowałam pruciem.Podejmowałam próby utrwalania dawnych umiejętności dziergania. Terapią dla mnie były robótki,które wykonywałam obok łóżka mamy. Po odejściu mamy przez ponad 2 lata nie mogłam znaleźć sobie miejsca do wykonywania robótek i prawie ich zaprzestałam. Czaruj więc jak długo możesz i pokazuj wyczarowane cudeńka. Pozdrawiam Ciebie i Twoją Mamę:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i pozostawienie komentarza :-)